Miesiąc: wrzesień 2016

Nie śpimy, wciąż się bawimy! Gdyby ktoś zastanawiał się, czy warsztaty wciąż się odbywają, to już spieszę z relacją. 🙂 Otóż, wrzesień rozpoczęliśmy z przysłowiowym „przytupem”. Mamy dwie grupy „Ale dzieci” i „Ale mam”, pojawiła się także „Ale ciocia”, a wieść gminne niesie, że będzie z nami już niedługo i „Ale babcia”, a może nawet dwie! 😉 Jak wyglądały warsztaty tydzień temu? Ponieważ warsztaty poranne i popołudniowe nieco się od siebie różniły pod względem zabaw oraz i ch kolejności. Wymienię zatem w co się bawiliśmy bez wdawania się w szczegóły w jakiej kolejności, bo nie jest to jakoś bardzo istotne, a dla przypomnienia sobie, czy samego zapoznania się z zabawami prze nieobecnych, wystarczy. Niewątpliwie największym hitem była zabawa proszkiem…

Pisałam już o nich progu lata. Ponieważ jednak gofry to u nas bardzo popularna przekąska, drugie śniadanie, podwieczorek, a bywa, że i śniadanie lub kolacja… Eksperymentuję dużo z różnymi mąkami, mlekami roślinnymi i dodatkami. Dziś chcę przedstawić Wam nasze czekoladowe gofro-zwierzaki. Potrzebujemy: 1 szklankę mąki gryczanej, 1 szklankę mąki kukurydzianej, 1 szklankę mleka kokosowego, ok. 0,5 szklanki wody, 4 łyżki oleju, 3 jajka, 1 łyżeczka proszku do pieczenia lub sody, 3 łyżki ciemnego kakao, słodzidło według uznania – ja osobiście podaję gofry z musem owocowym lub jakimś kremem, więc słodzidło nie jest konieczne, ale jak ktoś chce, to proponuję ksylitol, stewię, syrop klonowy, cukier kokosowy… 😉 To, co nie jest odwirowanym ze wszelkich wartości odżywczych białym, rafinowanym cukrem; olej w…

To będzie kolejny wpis z zapomnianej chyba na blogu serii  „W co się bawić z dzieckiem”. 🙂 Jej odkurzeniu sprzyja jesienna, deszczowa aura, a także przeziębienie Małego S., z którym zmagamy się od kilku dni. Jak dobrze wiedzą wszyscy rodzice, to nie lada wyzwanie, by zająć chore dziecko. Po pierwsze dlatego, że najczęściej w łóżku maluch spokojnie zbyt długo nie usiedzi, po drugie dlatego, że z powodu złego samopoczucia dziecko szybko się denerwuje i efekt może być odwrotny od zamierzonego, tzn. zamiast dziecko odprężyć i zająć, odwracając myśli od choroby, pogłebi frustrację. Dlatego na czas choroby zajęcia powinny być raczej z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych. Dziś przedstawiam Wam instrukcję jak krok po kroku wykonać kolorowego pawia z…

Mam w domu od dwóch tygodni przedszkolaka. Tyle samo czasu mam też w domu… katar. Właściwie, nie ma się co dziwić: z jednej strony zaczyna się sezon jesienny i duże różnice temperatur pomiędzy porankiem a popołudniem. Często słyszę rozmawiając z kimś „nie wiadomo, jak się ubrać” z tego powodu, bo rano się marznie, a popołudniu poci, w słońcu grzeje, a w cieniu zimno. Z drugiej przedszkole to duże skupisko ludzi, w tym wypadku głównie dzieci, które nie zawsze potrafią zakryć usta przy kaszlu czy kichaniu lub samodzielnie wytrzeć nos, stąd wirusy łatwiej się mnożą i przenoszą z jednego szkraba na drugiego. Za wiele zrobić z tym nie można, bo odporności dziecię nabywa poprzez infekcje właśnie – to one…

S., co byś zjadł na śniadanie? Pasztet! S., co byś chciał na podwieczorek? Wafla ryżowego z pasztetem! S., co chciałbyś dostać dziś na kolację? Sam pasztet! Mały S. go uwielbia. Z resztą jak cała nasza rodzina. Pasztet na chleb, na wafla, na ciepło w sosie lub – ostatnie odkrycie mojego Małża – pasztet w toście. Możliwości miliony, a smak rozpływającego się w ustach pasztetu po prostu cudowny. Tylko jak go zrobić? Bo przecież nie jemy tylko i wyłącznie pasztetu warzywnego, o którym pisałam tu <klik>. Poza tym, ja nie jem też glutenu, więc klasyka z dodatkami typu bułka odpada. Czasem warto poszukać rozwiązań najprostszych – oto przepis prosty jak drut na pasztet mięsno – warzywny. 🙂 Składniki: 1…

Rok szkolny wystartował i nabiera rozpędu. Przygotowanie do niego zaczęlo się jeszcze latem. Za nami kilka pierwszych dni w przedszkolu, które łatwe nie były, o czym przeczytać możesz tu <klik>, ale codziennie mamy jakieś postępy adaptacyjne, co mnie niebywale cieszy. Poza tym, już dostrzegam pierwsze postępy. Pierwszego dnia Mały S. z prawdziwą radością obwieścił mi, że zjadł surówkę. Wyczyn o tyle wielki, że to była jego pierwsza surówka w życiu i myślę, że to efekt wspólnego stołu z innymi dziećmi, ponieważ w domu wszyscy mogą jeść marchewkę z jabłkiem , a on i tak nawet nie chce mieć jej na swoim talerzu. Wczoraj z kolei achwyciła go różowa zupa (barszcz). 😉 Zanim jednak rozwinę kwestie rozwojowe, wrócę jeszcze do…