Rosół na niedzielę :)

Jutro niedziela, więc wrzucam obiecany tu <klik> jakiś czas temu przepis na rosół!
Nie dodaję do niego żadnych kostek, żółtej przyprawy w proszku ani brązowej w płynie. Jest pyszny, a
romatyczny, ma żółciutki kolor. Uwielbiamy go całą rodziną… <3

 

Na dodatek jest baaaaardzo zdrowy. Nie bez powodu babcie serwowały go na wiele różnych dolegliwości. Jest tanim suplementem diety i lekarstwem! Regeneruje uszkodzoną śluzówkę jelit, zwalcza stany zapalne w organizmie, pomaga wątrobie oczyścić się z toksyn i zanieczyszczeń, zawiera wapń, fosfor, magnez i potas, czyli cenne minerały, wzmacnia także włosy, paznokcie, kości i chrząstki. Samo zdrowie!

SKŁADNIKI NA ROSÓŁ:

Wkład mięsny.

U mnie to najczęściej:
– szponder wołowy
– szyja / podudzie / pół skrzydła indyka
– biodrówka
Można też użyć samych drobiowych elementów, np. skrzydło indyka, 2 podudzia z kurczaka i 4 serca drobiowe. Wtedy rosół będzie delikatniejszy.

Warzywa:

3 marchewki
2 pietruszki
kawałek selera – może być sam korzeń, a może być kawałek naciowego + korzeń
cebula
1/3 pora (można pominąć)
kawałek buraka*
1 duża pieczarka lub dwie mniejsze

Przyprawy:

lubczyk – gałązka zielonego z ogródka lub suszony
zielona pietruszka – świeża drobno posiekana lub suszona
pieprz
różowa sól himalajska
liść laurowy
kozieradka mielona
ewentualnie szczypta kurkumy, ale nie jest to konieczne

 

PRZYGOTOWANIE:

  1. Mięso myjemy, wrzucamy do garnka i zalewamy zimną wodą. Doprowadzamy do wrzenia i po godzinie wylewamy wywar, mięso płuczemy drugi raz, wrzucamy do garnka i ponownie zalewamy zimną wodą. Nie, rosół nie wyjdzie „lichy”. Chodzi o to, by z mięsa i kości wygotował się badziew, którym zwierzęta się żywiły, wdychały, itd. Tym samym, przy ponownym gotowaniu otrzymamy esencję tego, co najlepsze. Wiadomo, mięso z przysłowiowej „komórki” od rolnika „zza płota” byłoby najlepsze, ale najczęściej nie mamy do niego dostępu. W ten sposób będziemy mieć lepiej wygotowane mięso i kości.
  2. Teraz dodajemy wszystkie obrane i pokrojone na mniejsze kawałki warzywa. Wszystko doprowadzamy do wrzenia, jeśli jest taka konieczność, zbieramy szumowinę. Są osoby, które tego nie robią, ponieważ ona potem osiada na dnie garnka i jego ściankach. Mnie to nie przekonuje. Chcę mieć czysty, klarowny rosół, więc zbieram. Zwłaszcza, że pies też chciałby skosztować, co pani uwarzyła. 😉
  3. Dodajemy liść laurowy, zmniejszamy gaz tak, by rosołek tylko „pykał” i przykrywamy.
    W ten sposób rosół powinien gotować się kilka godzin. Tak naprawdę, minimum 6, a niektóre źródła podają, że nawet 10 czy 24! Powód jest prosty – chodzi o to, by z mięsa i kości wygotowało się jak najwięcej tego, co dobre dla jelit – kolagenu i minerałów dla całego organizmu.
  4. Pod koniec gotowania dodajemy szczyptę kozieradki, gałązkę lubczyku, sól, pieprz. Po chwili sprawdzamy, czy osiągnęliśmy pożądany smak, ewentualnie jeszcze doprawiamy. Zdejmujemy z palnika i wsypujemy zieloną pietruszkę.
  5. Z gotowego już rosołu wyjmuję zawsze buraka, por i cebulę. Chętni je zjadają. 😉
  6. Serwujemy z makaronem lub ryżem, kawałkiem rosołkowego mięska i warzywami.

Zdjęcie6515

 

WAŻNE!
Gotujemy pod przykryciem, ale jak rosół jest gotowy, to już go nie przykrywamy, bo szybciej kiśnie. Ważne, zwłaszcza teraz, podczas upalnego lata.

* Burak barwi rosół. To dzięki niemu zyskujemy piękny, żółty odcień. Wcale nie od marchewki, czy podsmażonej cebuli. Początkowo rosół będzie czerwonawy. Spokojnie, to się wygotuje i zostanie nam żółciutki. 😉 Pamiętajcie tylko, żeby z gotowego rosołu buraka usunąć, ponieważ kolejnego dnia rosół faktycznie może być podbarwiony na różowo (sprawdziłam). Smaku nie zmieni, ale już tak pięknie nie wygląda.

 

SMACZNEGO! 🙂