bookmark_borderCiasteczkowe warsztaty „Ale Dzidziuś!” 3.01.2017 r.

Noworoczne warsztaty „Ale Dzidziuś!” były bardzo pracowite, zwłaszcza dla małych rączek. Poza tańcami, które zagościły na warsztatach jako stałe elementy, były także filcowe puzzle od Gadatkowych pomocy oraz małe co nieco, dzięki czemu warsztaty były po prostu… ciasteczkowe. 😉

Filcowe karty

Tuż po powitaniu, przy którym przypomnieliśmy sobie swoje imiona oraz wiek dzieci, a także pochwaliliśmy się prezentami, które pod choinką zostawił nam Aniołek, ruszyliśmy w tany. Oczywiście na początek  było „Kółko graniaste”, w którym najbardziej podoba się wszystkim przewracanie oraz buziaki i łaskotki, a potem „Poruszanka”. Następnie wszystkie maluszki otrzymały zestaw kolorowych filcowych kart o różnej tematyce – ubrania, kuchnia, biuro, warzywa i owoce, meble, zabawki lub pojazdy. Wnętrze kart jest wyjmowane. Dzięki temu może służyć do stymulacji dotykowej, nauki kolorów i poszerzania słownictwa u najmłodszych. Niektórzy poznawali je także od strony buzi, ale jak mówi twórczyni tej pomocy „Dobrze wiedzieć, że nie tylko moje dziecko je filc.” 😛 Z kolei wszystkie mamy, które martwią się o wkładanie przez ich pociechy przedmiotów do ust uspakajam: znajoma Logopeda powiedziała, że do 18 miesiąca życia zmysł smaku jest najważniejszym narzędziem poznawania świata, więc jeśli nie jest to niebezpieczne, pozwalajmy na to dziecku. 😉

Po tej porcji wiedzy teoretycznej znów troszkę się poruszaliśmy. Krasnoludek, który się nie wyspał potrzebował masażu brzuszka, a poza tym zima za oknem, więc rzucaliśmy śnieżkami, zjeżdżaliśmy na sankach i wpadaliśmy w zaspę, a wszystko oczywiście z piosenką 😉

Ciasteczkowe zabawy

Ponieważ „małe co nieco” było mamom zapowiedziane dzień wcześniej, wszyscy dorośli uczestnicy zajęć wiedzieli, czego się spodziewać. 😉 Mamy zatem z niecierpliwością wypatrywały reakcji swoich „Ale Dzidziusiów” na wjeżdżające na salę smakołyki w postaci bananów oraz różnych rodzajów płatków – owsianych, jaglanych, żytnich, orkiszowych…. 😉 Najpierw było kosztowanie banana. Co zostało po pierwszej konsumpcji, trafiało do miseczki, gdzie zostało zgniecione. Następnie dosypywaliśmy po łyżce różne rodzaje płatków wedle upodobań mam aż masa osiągnęła konsystencję pozwalającą na toczenie z niej kuleczek. Dzieci swoimi łapkami ochoczo robiły im „bam” i „plask”, by przybrały odpowiedni ciasteczkom kształt. Tak przygotowane ciacha wszyscy zabrali do domu, gdzie upiekli je w temperaturze 175 stopni w 10 min. i skonsumowali jako przekąskę. Jak donoszą mamy – smakowały, a niektóre Maluszki nawet nie chciały słyszeć o tym, by się podzielić! Jedna gwiazdeczka również je tuliła. 😉

Tak upłynęły nam pierwsze noworoczne ciasteczkowe warsztaty „Ale dzidziuś!” w 2017 roku. Większość zabaw, poza tanecznymi została uwieczniona na fotografiach. Więcej niż w poście można obejrzeć w galerii na końcu wpisu. 

Jeśli spodobały Ci się nasze zabawy i chciałabyś dołączyć do nas ze swoim Maluchem, to zapraszam na kolejne warsztaty już w najbliższy wtorek, czyli 24 stycznia. Napisz lub zadzwoń, by się zapisać. Wszystkie dane znajdziesz w zakładce „KONTAKT/WSPÓŁPRACA” <klik>. Możesz także skontaktować się ze mną przez fanpage bloga na Facebooku: www.facebook.com/AleZjawa

Pozdrawiam 🙂

Galeria zdjęć:

bookmark_borderZimowe warsztaty „AD! AM!” 29.12.2016 r.

Zima w rozkwicie w tym sezonie była już w grudniu. Dzięki temu zimowe warsztaty „Ale Dziecko! Ale Mama!” odbyły się pod pełną inspiracją aury za oknem. 🙂 Były więc bałwanki, bitwa na śnieżki, zimowe tańce – pokazywańce, dla głodnych i zmarzniętych przygotowaliśmy ciasteczka, a na koniec troszkę się połaskotaliśmy. Kto zatem chętny na relację? Zapraszam!

Plastelinowy bałwanek

Jak wiadomo, ze śniegu dzieci chętnie robią bałwanki. Na nasze zajęcia również zawitały śniegowe ludziki, ale – niestety – były smutne, ponieważ brakowało im nosów, guzików, a ich nakrycia głowy były bezbarwne. Na szczęście wszystkie dzieci zgodnie postanowiły wywołać uśmiech na bałwankowych buziach i za pomocą plasteliny uzupełniły brakujące elementy. Mamy i dzieci dzieliły się pracą wedle swoich upodobań – jedna osoba odrywała małe kuleczki, a druga rozcierała je w odpowiednich miejscach.

Ciasteczka

Wszyscy wiedzą, że „Ale dzieci!” to prawdziwe łasuchy. Nawet jak w domu nie chcą za bardzo jeść, to na warsztatach zajadają aż im się uszy trzęsą. Tym razem na warsztatach zrobiliśmy misiowe „małe-co-nieco”, a mianowicie ciasteczka z bananów i różnych płatków z dodatkiem miodu i amarantusa. Najpierw banany obraliśmy ze skórki i dzieci wraz z „Ale mamami” rozgniotły je w miseczkach, następnie dodaliśmy do nich po łyżce miodu spadziowego <mniam!>, a potem jeszcze płatków aż do uzyskania odpowiedniej konsystencji, z której można było robić kuleczki. Kuleczki potem dzieci spłaszczały i ciasteczka były gotowe do upieczenia. Drugie śniadanie lub podwieczorek wystarczyło już  tylko wsadzić w domu na 10 min. do piekarnika. Z relacji SMS-owych od mam wiem, że smakowały. 😉

Papierowy śnieg

Ponieważ dzieci uwielbiają bitwy na śnieżki, ale zazwyczaj przeszkadzają im grube warstwy odzieży, postanowiłam umożliwić im swobodną zabawę. Jak? Każdy dostał rolkę białego najważniejszego papieru na świecie. 😛 A potem już nie było żadnych ograniczeń. Rozwijaliśmy, zgniataliśmy, rzucaliśmy. Dzieci kładły się na podłodze, a inne zasypywały je białymi kulkami, by one mogły potem się z nich rozkopywać. 

 

Łaskotki!

Któż z nas, rodziców, nie lubi słyszeć rozkosznego głośnego śmiechu malucha? Czasem warto pomóc mu się wydobyć, dlatego… na zimowe smutki proponujemy – łaskotki! Ale nie zwyczajne, bo tym razem z użyciem kolorowych piórek. Radosny śmiech wypełnił naszą warsztatową salę, a przy okazji dzieci ćwiczyły przepony. 😉 Jak ktoś miał już dość łaskotania, to zaproponowałam dmuchanie piórek na wyścigi. Jest to doskonałe ćwiczenie oddechowe – kilka słów na ten temat tu <klik>.

 

Tak upłynęły nam zimowe warsztaty „Ale dziecko! Ale mama!”. Jak zauważyliście, po raz kolejny prawie nie ma zdjęć w tekście relacji, żeby był bardziej czytelny, za to w galeriach jest ich całe mnóstwo, więc zapraszam do ich oglądania. 😉

Jeśli spodobały Ci się zajęcia i masz ochotę uczestniczyć w nim ze swoim Szkrabem, to zapraszam na zajęcia w każdy czwartek o 10.00 lub 16.00 w Gminnym Ośrodku Kultury w Buczkowicach po wcześniejszym zapisaniu się. Kontakt przez telefon lub maila podane w zakładce „Kontakt / współpraca” <klik> albo przez wiadomość prywatną na facebookowym fanpage’u: www.facebook.com/alezjawa.
Najbliższe zajęcia odbędą się w czwartek 19 stycznia 2017 roku. 🙂

A tymczasem zostaje oglądanie zdjęć w galeriach poniżej.

Pozdrawiam! 🙂

Galeria zdjęć:

 

bookmark_borderPrzed Świętami obowiązkowo pierniczymy! :D

Z jakimi zapachami kojarzą się przede wszystkim Święta Bożego Narodzenia? Na pewno z zapachem gałązek świeżej choiny, migdałów, cytrusów… ale przede wszystkim z zapachem przypraw korzennych takich jak goździki, cynamon, imbir czy kardamon. Do tego często przed Świętami budzą się w nas różne dziwne instynkty jak na przykład ten… samoporządkowy, przy którym zdarza się niektórym gadać od rzeczy, czepiać o różne drobizgi, czyli ogólnie rzecz ujmując… „pierniczyć”. 😛 My pierniczymy nałogowo od pierwszych małżeńskich Świąt i mam nadzieję, że tradycję tę utrzymamy, a nawet przekażemy kolejnym pokoleniom. A co!

Jak się domyślacie, wcale nie mam na myśli przedświątecznych kłótni, zwad i przegadywania się, a oczywiście pieczenie świątecznych ciesteczek, czyli pierniczków. Oczywiście słodkich, acz bezcukrowych i oczywiście bezglutenowych, co by matko-żonka hashimotka również mogła się nimi nacieszyć. 😉

Chcecie poznać naszą recepturę? W takim razie do dzieła. 

Potrzebujemy:

  • 1,5 kg mąki gryczanej (można zmieszać też inne gatunki, np. 1 kg gryczanej i 0,5 kg kukurydzianej),
  • 0,5 kg miodu,
  • 0,5 kg masła,
  • 8 jaj,
  • 1/4 litra mleka (ja daję kozie),
  • 4 czubate łyżki kakao,
  • przyprawa do pierników lub samodzielnie zrobiona mieszanka cynamonu, kardamonu, imbiru i goździków wedle swoich preferencji smakowych,
  • 3 łyżeczki sody oczyszczonej,
  • szczypta soli.

Przygotowanie masy:

  1. Miód i masło roztopić w rondlu.
  2. Zagrzać mleko, rozpuścić w nim kakao i wymieszać ze stopionym masłem i miodem.
  3. Otrzymaną masę odstawić do ostudzenia.
  4. Przesiać mąkę, sodę i przyprawy, a następnie wymieszać ze sobą w oddzielnej misce.
  5. Oddzielić białka od żółtek.
  6. Białka ubić ze szczyptą soli na sztywną pianę.
  7. Żółtka połączyć z przestudzoną masą.
  8. Połączyć wystudzoną masę z mąką.


  9. Dodać z pianę z białek i dokładnie wymieszać.

    Jak widać, kot nadzorował naszą pracę. 😉

    Tak wygląda gotowa masa przed chłodzeniem:
  10. Wstawić do lodówki na 6 godzin. Piekę te ciasteczka już kilka lat i testowałam już długość chłodzenia na różne sposoby: da się zrobić pierniczki i po 4 godzinach, i po całej nocy w lodówce. Jeśli chcecie robić wcześniej, to polecam od razu dać więcej mąki, żeby masa była mniej lepka.

    Tak wygląda masa po wyjęciu z lodówki. Tym razem chłodziła się całą noc:

Tak upłynął wieczór i noc, więc… od rana pierniczymy!

  1. Wyjmujemy masę z lodówki.
  2. Rozkładamy stolnicę lub robimy duuuuużo miejsca na blacie kuchennym i w okolicy. 😛
  3. Przygotowujemy wałek, foremki, formy, nożyki do wycinania kształtów i mąkę kukurydzianą do podsypywania.

    Oto nasz rynsztunek:

  4. Odrywamy kawałki ciasta wielkości pięści, oprószamy je z każdej strony mąką.
  5. Kładziemy na stolnicę również posypaną mąką.
  6. Wałkujemy na grubość kilku milimetrów (wedle upodobań).

  7. Wycinamy różne kształty i układamy ciasteczka na blasze.


  8. Pieczemy ok. 7 min. w temp. 175 stopni z termoobiegiem. Czas pieczenia jest zależny od grubości ciasta oraz piekarnika, ale po pierwszych dwóch partiach już każdy będzie wiedział, ile czasu potrzebują jego pierniczki. 🙂
    Większe i grubsze choinki w silikonowych formach ja piekłam 15 min.

Tak wygląda nasze rodzinne dzieło. STOP! Tak wyglądało…

Do Świąt jeszcze kilka dni. Warto przywołać odświętną, ale ciepłą atmosferę Bożego Narodzenia właśnie przez rodzinne przygotowania pełne słodyczy i pięknych zapachów. Z The Wally Family pracował dzielnie nawet nasz nowy domownik – Kot, co widać na jednej z powyższych fotografii. 🙂

To co? Jutro wszyscy pierniczymy? 😉 Ja nie mam wyjścia, ponieważ zeszłotygodniowy wypiek, którym się tu chwalę jest już w szczątkowych ilościach! 😛

A czy Wy pieczecie świąteczne ciasteczka? Kto pochwali się fotką? Zapraszam! 🙂

 

 

bookmark_borderBezglutenowe kruche ciasteczka owisano – ryżowe

Mój Małż uwielbia kruche ciasta i ciasteczka. Odkąd się pobraliśmy, chodził i prosił, by mu takowe robić. Ja z kolei nigdy za nimi nie przepadałam, ponieważ się sypały i denerwowały mnie okruszki, dużo okruszków, wszędzie okruszki 😛 Nie mniej jednak, jak to kochająca żonka, w końcu uprosił i zrobiłam. Niespodziewanie wyszło tak pysznie, że już nie mogłam sie opedzić od próśb o więcej…
W końcu nadszedł jednak kres tym wypiekom, ponieważ przeszłam na dietę bezglutenową. 😛  Przesłam piec cokolwiek z mąk zawierających gluten, więc o kruche ciasto już mnie Małż nie prosił. Jednak pewnego pięknego dnia pojechaliśmy na obiad do Teściowej, gdzie czekały na nas (!), rozumiecie?! Na mnie czekały na deser bezglutenowe kruche ciasteczka owsiano – ryżowe. No i wpadłam jak śliwka w kompot 😛
Po pierwsze okazało się, że bezglutenowe też może być kruche, po drugie okazało się, że smakiem te ciasteczka niczym (!) nie odbiegają od zwykłych kruchych ciasteczek glutenowych i jeśli ktoś by nie wiedział, to by się nie zorientował. Po trzecie…. sama zapałałam do nich pełną miłością od pierwszego kęsa!

Nie zostało mi nic innego jek wziąć przepis, nieco go ulepszyć pod względem doboru zdrowszych

Potrzebujemy:

2 szklanki bezglutenowych płatków owsianych,
2 szklanki mąki ryżowej,
15 dag oleju kokosowego,
3 jajka,
3 łyżki stewii lub ksylitolu,
szczypta soli,
1 łyżeczka sody oczyszczonej.

To proporcje na około 35 ciasteczek.

Przygotowanie:

  1. Wymieszać suche składniki: płatki, mąkę, słodzidło, sól i sodę.
  2. Rozpuścić olej kokosowy.
  3. Wlać płynny olej do suchych składników i wymieszać wszystko dokładnie łyżką.
  4. Dodać jajka i już ręką wyrobić ciasto. Jeśli jest zbyt lepkie i nie chce odchodzić od ręki, trzeba podsypać mąką lub płatkami. Ja preferuję płatki, ponieważ są zdrowsze. 😉 Jeśli ciasto jest sypkie i nie chce się kleić, trzeba dodać jeszcze trochę rozpuszczonego oleju lub dodatkowe jajko.img_20161112_103157
  5. Kiedy mamy już wyrobione ciasto, wilgotnymi dłońmi odrywamy niewielkie kawałki i w dłoniach toczymy w nich kulki. Utoczone kulki kładziemy na blasze i rozpłaszczamy je. Jest to genialne zajęcie dla małych rąk kuchennego Pomocnika mamusi. 😉
    img_20161112_103931
  6. Można na środku każdego ciasteczka położyć migdał, rodzynkę lub żurawinę, wtedy wygląd ciasteczka będzie urozmaicony. 😉img_20161112_104042
  7. Pieczemy je ok. 15 min., w temeraturze 175 stopni z termoobiegiem.

 

Tak wyglądają gotowe ciacha po upieczeniu:
img_20161112_131840

Smakują o wiele lepiej niż wyglądają. 😉 A czy Wy lubicie kruche wypieki?

Pozdrawiam! 🙂

bookmark_borderBezglutenowe wyzwanie

Dieta bezglutenowa jest wyzwaniem, nie ma co z tym stwierdzeniem dyskutować. Istnieją jednakże na jej temat mity, które należy obalić. Pierwszy jest taki, że jest to dieta „uboższa”. O nie, proszę Państwa, to dieta o wiele wiele bogatsza od takiej zwyczajnej z przysłowiowej szkolnej stołówki lub restauracji za rogiem. I to nie dlatego, że wymaga od nas używania egzotycznych dodatków, ale dlatego, że zmusza do poszukiwania.

Na początku szukamy oczywiście zastępników tego, co znamy a więc chleba, bułek, ciasteczek… No i w ten sposób wielu szybko się poddaje. Też poległam. Nie ma „to tamto”. Po pierwszych dwóch tygodniach mojej diety byłam tak głodna i tak wściekła, że robiąc zakupy, w każdym sklepie, który mijałam, kupowałam pączka… W sumie zjadłam trzy. Nie był to dobry pomysł, potem odcierpiałam swoje. Myślę, że niejedna osoba, która próbowała przejść lub przeszła na dietę bezglutenową ma podobne doświadczenie (niekoniecznie mam na myśli pączki, ale głód i wściekłość).

Potem stopniowo zaczęłam odkrywać produkty i półprodukty inne niż to wszystko, co zawiera zwykłą białą mąkę. Okazało się, że są one równie smaczne, o ile nie smaczniejsze, a przede wszystkim zdrowe. Poza mąką pszenną istenieje jeszcze gryczana, kukrydziana, ryżowa, kokosowa, orzechowa, jaglana, owsiana, amarantusowa, kasztanowa… Wymieniać można by długo. Coż za bogactwo, prawda? Ja też jeszcze rok temu nie miałam pojęcia o istnieniu większości z nich. To nic, wszystko da się nadrobić i to szybko. 😉

Ciągnąc temat zamienników. Rozmawiając z ludźmi mam wrażenie, że większość je tylko chleb i ciasta 😛 Kiedy pada hasło „dieta bezglutenowa” pierwsze i zasadnicze pytanie zazwyczaj brzmi:

– A co z chlebem?
– Nic, nie jem.
– Jak to „nie jesz”?
– Normalnie: nie jem, nie potrzebuję.
Tutaj jeszcze rozbijamy się o kwestię diety paleo, jednak ten temat rozwinę innym razem. 😉 Ale to fakt, chleba praktycznie nie jem. Był czas, że nie jadłam go w ogóle. Owszem, można piec samemu chleb bezglutenowy i nie jest to trudne, znajdziecie u mnie też kilka przepisów na taki chleb, ale generalnie, jeśli coś jest zamiennikiem nigdy nie będzie dokładnie takie jak oryginał. Nie oczekujmy więc od chleba bezglutenowego, że będzie tak samo pachniał, wyglądał i smakował jak ten z mąki pszennej. To niemożliwe. Ale są przecież inne smaki i inne konsystencje. Otwórzmy się na nowości! A śniadania, kolacje i przekąski to nie tylko kanapki, kanapki, kanapki, kanapki, kanapki albo… kanapki!
Nie chcę nikogo zanudzić lub zniechęcić 😉 a raczej zachęcić do walki o siebie i swoje zdrowie, jeśli takie ma zalecenia, więc na początek tyle mojej historii. W kolejnych postach będą ukazywać się kolejne etapy mojej walki o zdrowie m. in. za pomocą diety bezglutenowej, która jest jednym z warunków regeneracji jelit, aby zminimalizować objawy, ograniczyć rzuty lub pozbyć się choroby autoimmunologicznej (są to m.in. choroby tarczycy: choroba Hashimotochoroba Gravesa-Basedowa, łuszczyca, stwardnienie rozsiane i wiele wiele innych!).
Na koniec, na osłodę 😉 polecam mój własny przepis na ciasteczka czekoladowe z amarantusem <klik>.

Smacznego! 🙂

bookmark_borderCiasteczka czekoladowe z amarantusem

ok. 50 dag mąki gryczanejciasteczka czekoladowe
ok. 75 g amarantusa ekspandowanego
czubata łyżeczka sody oczyszczonej
1,5 tabliczki gorzkiej czekolady
4 łyżki ksylitolu (lub innego słodzidła dla łasuchów, np. stewii 😉
200g masła w temperaturze pokojowej
3 jajka

1. Czekoladę drobno posiekać.
2. Do miski wsypać większość mąki gryczanej, amarantus, ksylitol, sodę oraz posiekaną czekoladę.
3. Wszystko wymieszać.
4. W drugiej misce utrzeć masło z jajkami.
5. Dodać zawartośc drugiej miski do suchych skłądników i wyrobić ciasto na gładko tak, by wszystkie składniki dobrze się połączyły. Gdyby ciasto było zbyt lepkie, dosypać mąki lub amarantusa.
6. Zrobić ciasteczka. Mokrymi dłońmi (ciasto się nie przykleja) odrywać małe kawałki ciasta, z których zrobić kuleczki, a nastęnie rozpłaszczyć je na blasze.
7. Piec na środkowej półce w temperaturze 175 stopni z termoobiegiem przez ok. 15 min.
Wyrastają nieznacznie, lekko pękają. Taki urok 😉
Z podanej proporcji wychodzi ok, 50 szt. ciasteczek.

SMACZNEGO!