bookmark_borderCiasteczkowe warsztaty „Ale Dzidziuś!” 3.01.2017 r.

Noworoczne warsztaty „Ale Dzidziuś!” były bardzo pracowite, zwłaszcza dla małych rączek. Poza tańcami, które zagościły na warsztatach jako stałe elementy, były także filcowe puzzle od Gadatkowych pomocy oraz małe co nieco, dzięki czemu warsztaty były po prostu… ciasteczkowe. 😉

Filcowe karty

Tuż po powitaniu, przy którym przypomnieliśmy sobie swoje imiona oraz wiek dzieci, a także pochwaliliśmy się prezentami, które pod choinką zostawił nam Aniołek, ruszyliśmy w tany. Oczywiście na początek  było „Kółko graniaste”, w którym najbardziej podoba się wszystkim przewracanie oraz buziaki i łaskotki, a potem „Poruszanka”. Następnie wszystkie maluszki otrzymały zestaw kolorowych filcowych kart o różnej tematyce – ubrania, kuchnia, biuro, warzywa i owoce, meble, zabawki lub pojazdy. Wnętrze kart jest wyjmowane. Dzięki temu może służyć do stymulacji dotykowej, nauki kolorów i poszerzania słownictwa u najmłodszych. Niektórzy poznawali je także od strony buzi, ale jak mówi twórczyni tej pomocy „Dobrze wiedzieć, że nie tylko moje dziecko je filc.” 😛 Z kolei wszystkie mamy, które martwią się o wkładanie przez ich pociechy przedmiotów do ust uspakajam: znajoma Logopeda powiedziała, że do 18 miesiąca życia zmysł smaku jest najważniejszym narzędziem poznawania świata, więc jeśli nie jest to niebezpieczne, pozwalajmy na to dziecku. 😉

Po tej porcji wiedzy teoretycznej znów troszkę się poruszaliśmy. Krasnoludek, który się nie wyspał potrzebował masażu brzuszka, a poza tym zima za oknem, więc rzucaliśmy śnieżkami, zjeżdżaliśmy na sankach i wpadaliśmy w zaspę, a wszystko oczywiście z piosenką 😉

Ciasteczkowe zabawy

Ponieważ „małe co nieco” było mamom zapowiedziane dzień wcześniej, wszyscy dorośli uczestnicy zajęć wiedzieli, czego się spodziewać. 😉 Mamy zatem z niecierpliwością wypatrywały reakcji swoich „Ale Dzidziusiów” na wjeżdżające na salę smakołyki w postaci bananów oraz różnych rodzajów płatków – owsianych, jaglanych, żytnich, orkiszowych…. 😉 Najpierw było kosztowanie banana. Co zostało po pierwszej konsumpcji, trafiało do miseczki, gdzie zostało zgniecione. Następnie dosypywaliśmy po łyżce różne rodzaje płatków wedle upodobań mam aż masa osiągnęła konsystencję pozwalającą na toczenie z niej kuleczek. Dzieci swoimi łapkami ochoczo robiły im „bam” i „plask”, by przybrały odpowiedni ciasteczkom kształt. Tak przygotowane ciacha wszyscy zabrali do domu, gdzie upiekli je w temperaturze 175 stopni w 10 min. i skonsumowali jako przekąskę. Jak donoszą mamy – smakowały, a niektóre Maluszki nawet nie chciały słyszeć o tym, by się podzielić! Jedna gwiazdeczka również je tuliła. 😉

Tak upłynęły nam pierwsze noworoczne ciasteczkowe warsztaty „Ale dzidziuś!” w 2017 roku. Większość zabaw, poza tanecznymi została uwieczniona na fotografiach. Więcej niż w poście można obejrzeć w galerii na końcu wpisu. 

Jeśli spodobały Ci się nasze zabawy i chciałabyś dołączyć do nas ze swoim Maluchem, to zapraszam na kolejne warsztaty już w najbliższy wtorek, czyli 24 stycznia. Napisz lub zadzwoń, by się zapisać. Wszystkie dane znajdziesz w zakładce „KONTAKT/WSPÓŁPRACA” <klik>. Możesz także skontaktować się ze mną przez fanpage bloga na Facebooku: www.facebook.com/AleZjawa

Pozdrawiam 🙂

Galeria zdjęć:

bookmark_borderLetnie ciasto jak ucierane w środku zimy :) :) :)

Za oknem zima… Trwa już jakiś czas i mnie, z natury ciepłolubnej istocie, tęskni się już za latem – słońcem, lekkim ubiorem, a przede wszystkim za OWOCAMI! Kolorowymi, świeżymi i soczystymi. A jak najłatwiej przywołać ciepłą letnią atmosferę? Dla mnie najprościej poprzez gotowanie i pieczenie. To pierwszy powód, dla którego przywołuję dzisiejszy przepis.
Drugi jest taki, że zawsze lubiłam ucierane ciasta. Niestety, odkąd jestem na diecie bezglutenowej, jeszcze takowego nie jadłam, gdyż z mąk, które pozostały mi do dyspozycji raczej wychodzą kruche wypieki niż jakiekolwiek inne. Kto próbował, ten wie 😛
Trzecim powodem jest inspiracja mojej wspaniałej koleżanki, która z powodu mojej diety sama z siebie specjalnie szuka przepisów, by miała mnie czym ugościć, kiedy przychodzę w odwiedziny. Marcelina, pozdrawiam i dziękuję! <3

Skoro już wszystko wiecie, możemy zabrać się do pracy. Gotowi?

Potrzebujemy:

  • BLENDER,
  • 300 ml oliwy z oliwek,
  • 6 jajek,
  • ok. 100 g ksylitolu,
  • 300 g zmielonych migdałów,
  • 150 g mąki kukurydzianej,
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia,
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej,
  • cała, niewoskowana cytryna,
  • ok. 350 g mrożonych borówek.

Wykonanie:

  1. Cytrynę wyszorować pod bieżącą wodą.
  2. Otrzeć z niej skórkę na tarce do miseczki.
  3. Wszystkie pozostałe składniki (oliwę, jajka, ksylitol, migdały, mąkę, proszek, sodę, skórkę z cytryny) włożyć do kielicha blendera i wszystko zmiksować na gładką, puszystą, jasnożółtą masę.
  4. Blaszkę wielkości 30 x 45 cm natrzeć tłuszczem.
  5. Wylać na nią ciasto i posypać zmrożonymi owocami.
  6. Piec w 175 stopniach z termoobiegiem ok. 30 min. do suchego patyczka. W zależności od piekarnika, czas pieczenia może być trochę dłuższy.
  7. Wyciskamy sok z cytryny.
  8. Po wyjęciu z piekarnika, jeszcze ciepłe ciasto nasączamy sokiem z cytryny.

Efekt smakowy jest niesamowity! Ciasto jak ucierane o świeżym, letnim aromacie, ale nie przesadnie kwaśne. po prostu rewelacja! Tak wyglądało moje ciacho tuż po nasączeniu sokiem. Jedna część jest bez borówek na życzenie Małego S.:

A to już stosik podany na stół:

Jeśli przeraża Was cena migdałów (mój Małż zrobił wielkie oczy w sklepie :-P), to zawsze można upiec ciasto z połowy proporcji. Jednak jest ono TAK PYSZNE, że nie warto dwa razy chodzić do sklepu, dwa razy wszystkiego mieszać, dwa razy myć blendera ani dwa razy czekać. Ciasto bezglutenowe, a mimo to jak najprawdziwsze ucierane w smaku! Warto się przekonać!

Smacznego!
P.S. oryginalny przepis zaczerpnęłam stąd <klik>, wprowadzając do niego kilka zmian.

 

bookmark_borderPrzed Świętami obowiązkowo pierniczymy! :D

Z jakimi zapachami kojarzą się przede wszystkim Święta Bożego Narodzenia? Na pewno z zapachem gałązek świeżej choiny, migdałów, cytrusów… ale przede wszystkim z zapachem przypraw korzennych takich jak goździki, cynamon, imbir czy kardamon. Do tego często przed Świętami budzą się w nas różne dziwne instynkty jak na przykład ten… samoporządkowy, przy którym zdarza się niektórym gadać od rzeczy, czepiać o różne drobizgi, czyli ogólnie rzecz ujmując… „pierniczyć”. 😛 My pierniczymy nałogowo od pierwszych małżeńskich Świąt i mam nadzieję, że tradycję tę utrzymamy, a nawet przekażemy kolejnym pokoleniom. A co!

Jak się domyślacie, wcale nie mam na myśli przedświątecznych kłótni, zwad i przegadywania się, a oczywiście pieczenie świątecznych ciesteczek, czyli pierniczków. Oczywiście słodkich, acz bezcukrowych i oczywiście bezglutenowych, co by matko-żonka hashimotka również mogła się nimi nacieszyć. 😉

Chcecie poznać naszą recepturę? W takim razie do dzieła. 

Potrzebujemy:

  • 1,5 kg mąki gryczanej (można zmieszać też inne gatunki, np. 1 kg gryczanej i 0,5 kg kukurydzianej),
  • 0,5 kg miodu,
  • 0,5 kg masła,
  • 8 jaj,
  • 1/4 litra mleka (ja daję kozie),
  • 4 czubate łyżki kakao,
  • przyprawa do pierników lub samodzielnie zrobiona mieszanka cynamonu, kardamonu, imbiru i goździków wedle swoich preferencji smakowych,
  • 3 łyżeczki sody oczyszczonej,
  • szczypta soli.

Przygotowanie masy:

  1. Miód i masło roztopić w rondlu.
  2. Zagrzać mleko, rozpuścić w nim kakao i wymieszać ze stopionym masłem i miodem.
  3. Otrzymaną masę odstawić do ostudzenia.
  4. Przesiać mąkę, sodę i przyprawy, a następnie wymieszać ze sobą w oddzielnej misce.
  5. Oddzielić białka od żółtek.
  6. Białka ubić ze szczyptą soli na sztywną pianę.
  7. Żółtka połączyć z przestudzoną masą.
  8. Połączyć wystudzoną masę z mąką.


  9. Dodać z pianę z białek i dokładnie wymieszać.

    Jak widać, kot nadzorował naszą pracę. 😉

    Tak wygląda gotowa masa przed chłodzeniem:
  10. Wstawić do lodówki na 6 godzin. Piekę te ciasteczka już kilka lat i testowałam już długość chłodzenia na różne sposoby: da się zrobić pierniczki i po 4 godzinach, i po całej nocy w lodówce. Jeśli chcecie robić wcześniej, to polecam od razu dać więcej mąki, żeby masa była mniej lepka.

    Tak wygląda masa po wyjęciu z lodówki. Tym razem chłodziła się całą noc:

Tak upłynął wieczór i noc, więc… od rana pierniczymy!

  1. Wyjmujemy masę z lodówki.
  2. Rozkładamy stolnicę lub robimy duuuuużo miejsca na blacie kuchennym i w okolicy. 😛
  3. Przygotowujemy wałek, foremki, formy, nożyki do wycinania kształtów i mąkę kukurydzianą do podsypywania.

    Oto nasz rynsztunek:

  4. Odrywamy kawałki ciasta wielkości pięści, oprószamy je z każdej strony mąką.
  5. Kładziemy na stolnicę również posypaną mąką.
  6. Wałkujemy na grubość kilku milimetrów (wedle upodobań).

  7. Wycinamy różne kształty i układamy ciasteczka na blasze.


  8. Pieczemy ok. 7 min. w temp. 175 stopni z termoobiegiem. Czas pieczenia jest zależny od grubości ciasta oraz piekarnika, ale po pierwszych dwóch partiach już każdy będzie wiedział, ile czasu potrzebują jego pierniczki. 🙂
    Większe i grubsze choinki w silikonowych formach ja piekłam 15 min.

Tak wygląda nasze rodzinne dzieło. STOP! Tak wyglądało…

Do Świąt jeszcze kilka dni. Warto przywołać odświętną, ale ciepłą atmosferę Bożego Narodzenia właśnie przez rodzinne przygotowania pełne słodyczy i pięknych zapachów. Z The Wally Family pracował dzielnie nawet nasz nowy domownik – Kot, co widać na jednej z powyższych fotografii. 🙂

To co? Jutro wszyscy pierniczymy? 😉 Ja nie mam wyjścia, ponieważ zeszłotygodniowy wypiek, którym się tu chwalę jest już w szczątkowych ilościach! 😛

A czy Wy pieczecie świąteczne ciasteczka? Kto pochwali się fotką? Zapraszam! 🙂

 

 

bookmark_borderBezglutenowe kruche ciasteczka owisano – ryżowe

Mój Małż uwielbia kruche ciasta i ciasteczka. Odkąd się pobraliśmy, chodził i prosił, by mu takowe robić. Ja z kolei nigdy za nimi nie przepadałam, ponieważ się sypały i denerwowały mnie okruszki, dużo okruszków, wszędzie okruszki 😛 Nie mniej jednak, jak to kochająca żonka, w końcu uprosił i zrobiłam. Niespodziewanie wyszło tak pysznie, że już nie mogłam sie opedzić od próśb o więcej…
W końcu nadszedł jednak kres tym wypiekom, ponieważ przeszłam na dietę bezglutenową. 😛  Przesłam piec cokolwiek z mąk zawierających gluten, więc o kruche ciasto już mnie Małż nie prosił. Jednak pewnego pięknego dnia pojechaliśmy na obiad do Teściowej, gdzie czekały na nas (!), rozumiecie?! Na mnie czekały na deser bezglutenowe kruche ciasteczka owsiano – ryżowe. No i wpadłam jak śliwka w kompot 😛
Po pierwsze okazało się, że bezglutenowe też może być kruche, po drugie okazało się, że smakiem te ciasteczka niczym (!) nie odbiegają od zwykłych kruchych ciasteczek glutenowych i jeśli ktoś by nie wiedział, to by się nie zorientował. Po trzecie…. sama zapałałam do nich pełną miłością od pierwszego kęsa!

Nie zostało mi nic innego jek wziąć przepis, nieco go ulepszyć pod względem doboru zdrowszych

Potrzebujemy:

2 szklanki bezglutenowych płatków owsianych,
2 szklanki mąki ryżowej,
15 dag oleju kokosowego,
3 jajka,
3 łyżki stewii lub ksylitolu,
szczypta soli,
1 łyżeczka sody oczyszczonej.

To proporcje na około 35 ciasteczek.

Przygotowanie:

  1. Wymieszać suche składniki: płatki, mąkę, słodzidło, sól i sodę.
  2. Rozpuścić olej kokosowy.
  3. Wlać płynny olej do suchych składników i wymieszać wszystko dokładnie łyżką.
  4. Dodać jajka i już ręką wyrobić ciasto. Jeśli jest zbyt lepkie i nie chce odchodzić od ręki, trzeba podsypać mąką lub płatkami. Ja preferuję płatki, ponieważ są zdrowsze. 😉 Jeśli ciasto jest sypkie i nie chce się kleić, trzeba dodać jeszcze trochę rozpuszczonego oleju lub dodatkowe jajko.img_20161112_103157
  5. Kiedy mamy już wyrobione ciasto, wilgotnymi dłońmi odrywamy niewielkie kawałki i w dłoniach toczymy w nich kulki. Utoczone kulki kładziemy na blasze i rozpłaszczamy je. Jest to genialne zajęcie dla małych rąk kuchennego Pomocnika mamusi. 😉
    img_20161112_103931
  6. Można na środku każdego ciasteczka położyć migdał, rodzynkę lub żurawinę, wtedy wygląd ciasteczka będzie urozmaicony. 😉img_20161112_104042
  7. Pieczemy je ok. 15 min., w temeraturze 175 stopni z termoobiegiem.

 

Tak wyglądają gotowe ciacha po upieczeniu:
img_20161112_131840

Smakują o wiele lepiej niż wyglądają. 😉 A czy Wy lubicie kruche wypieki?

Pozdrawiam! 🙂

bookmark_borderGofry dla amatorów czekolady! :D

Pisałam już o nich progu lata. Ponieważ jednak gofry to u nas bardzo popularna przekąska, drugie śniadanie, podwieczorek, a bywa, że i śniadanie lub kolacja… Eksperymentuję dużo z różnymi mąkami, mlekami roślinnymi i dodatkami. Dziś chcę przedstawić Wam nasze czekoladowe gofro-zwierzaki.

Potrzebujemy:

1 szklankę mąki gryczanej,
1 szklankę mąki kukurydzianej,
1 szklankę mleka kokosowego,
ok. 0,5 szklanki wody,
4 łyżki oleju,
3 jajka,
1 łyżeczka proszku do pieczenia lub sody,
3 łyżki ciemnego kakao,
słodzidło według uznania – ja osobiście podaję gofry z musem owocowym lub jakimś kremem, więc słodzidło nie jest konieczne, ale jak ktoś chce, to proponuję ksylitol, stewię, syrop klonowy, cukier kokosowy… 😉 To, co nie jest odwirowanym ze wszelkich wartości odżywczych białym, rafinowanym cukrem;

olej w miseczce do posmarowania płytek gofrownicy.

Przygotowanie:

  1. Rozbijamy dwa jaja i oddzielamy białaka od żółtek.
  2. Do miski z żółtkami wbijamy całe trzecie jajo, wlewamy mleko kokosowe i olej. Mieszamy.
  3. Włączamy gofrownicę, żeby się dobrze (!) rozgrzała.
  4. Dodajemy proszek do pieczenia, kakao i mieszamy.
  5. Po troszce dodajemy obie mąki i znów mieszamy. Ciasto ma mieć konsystencję gęstej śmietany. Dlatego, jeśli wyjdzie zbyt gęste, trzeba dolać trochę wody i dobrze rozprowadzić łyżką.
  6. Bierzemy się za drugą michę z białkami jaj i ubijamy je na sztywną pianę. Zazwyczaj robię to blenderem,ale… ostatnio odkryłam jaką uciechę ma Mały S. ubijając ją tradycyjną trzepaczką, więc oddałam mu to zadanie z radością. 🙂img_20160925_180317
  7. Kolejny krok to przełożenie piany do masy kakaowej po łyżce i delikatne jej wmieszanie do ciasta.img_20160925_180355
    img_20160925_184051
  8. Smarujemy płytki nagrzanej gofrownicy olejem za pomocą pędzelka i nakładamy ciasto łyżką na płytki.img_20160925_184005
  9. Po około 3-4 minutach otwieramy gofrownicę i sprawdzamy efekt 😉 Ja za pierwszym razem zawsze piekę tylko jednego gofra, żeby sprawdzić, czy mam odpowiednią temperaturę pieczenia oraz odpowiednio nasmarowane płytki. Jeśli gofry się nie dopiekają, trzeba jeszcze poczekać i dać szansę gofrownicy na osiągnięcie wyższej temperatury (światełka to nie wszystko, moim zdaniem ;)).
    Jeśli chcesz gofry chrupiące, to potrzymaj je chwilę dłużej, wtedy się przypieką, jeśli chcesz miękkie, to krócej. Dokłądny czas pieczenia zależy od mocy gofrownicy, ale o tym wspominałam już poprzednio <klik>.img_20160925_184100
  10. Gotowe gofry pałaszujemy ze smakiem. Najlepiej na ciepło, ale zimne też są całkiem w porzo. Dlatego robię zawsze więcej i oszczędzam sobie czasu na następny dzień. 😉img_20160925_184516

Życzę smacznego i pozdrawiam!  😊

bookmark_borderCiasto cukiniowe, oczywiście czekoladowe!

Najbardziej uniwersalne letnie warzywo to… cukinia. Można ugotować z niej zupę, upiec w plastrach na grillu, zrobić z niej warzywny makaron, o którym pisałam tu <klik>. Można także upiec cukiniowy chleb, pasztet, a nawet… ciasto. To nie żart! Naprawdę świetnie wygląda i smakuje. Jest wilgotne, ale nie nie zakalcowate. Wyrasta niedużo, ale jest w co wbić ząb. Jest miękkie, więc odpowiednie dla osób w każdym wieku i o różnym stanie uzębienia. 😛 Dlatego zapraszam Was dzisiaj na ciasto cukiniowe z dżemem oraz z polewą czekoladową. W dodatku można upiec go całakowicie bez dodatku cukru. Chyba nie muszę nikogo dłużej przekonywać do wypróbowania tego przepisu, a więc do dzieła!

Potrzebujemy:

  • 2 szklanki startej na grubych oczkach cukinii – ja daję ze skórką, ale wtedy ją czuć. Dlatego, jeśli chcecie uniknąć dłubania w cieście przez ciekawskie i podejrzliwe dzieci, to lepiej obrać ją ze skórki i wyjąć pestki przed starciem;
  • 2 szklanki mąki gryczanej;
  • 1/2 szklanki oleju (ja rozpuszczam kokosowy, ale jeśli używacie zwykłego, też da radę – sprawdziłam);
  • słodzidło: szklanka namoczonych we wrzątku i zblendowanych daktyli lub 2 dobrze dojrzałe i rozgniecione banany, lub ksylitol, lub stewia, lub brązowy cukier (ok. szklanka) – co, kto lubi i czego używa. Ja dodałam w prezentowanym wypieku akurat stewii;
  • 2 jaja;
  • 2 kopiate łyżki kakao;
  • łyżeczka przypraw korzennych: cynamon, imbir, kardamon;
  • kawałek laski wanilii;
  • łyżeczka sody;
  • tabliczka gorzkiej czekolady;
  • dżem do przełożenia ciasta.

Wykonanie:

  • Startą cukinię, jajka, słodzidło – wymieszać.
  • Olej rozpuścić, dodając do niego kawałek rozciętej laski wanilii, by nabrał aromatu od tych brązowych kuleczek w jej wnętrzu.
  • Wyłowić laskę wanilii (kuleczki mogą zostać, nadadzą ciastu jeszcze więcej aromatu) i dodać olej do mieszanki. Wymieszać.
  • Dołożyć kakao, przyprawy i sodę i ponownie wymieszać.
  • Dodawać po trochu mąkę i mieszać, żeby składniki dobrze się połączyły.
  • Wylać masę na niedużą wysmarowaną tłuszczem i wysypaną amarantusem blachę – u mnie 20 x 25 cm.
  • Piec w 165 stopniach z termoobiegiem przez ok. 45 min. do „suchego patyczka”.
  • Wystudzić, przekroić na pół. Dół posmarować dżemem i przykryć go przykryć drugą połową ciasta.
  • Roztopić czekoladę z łyżką oleju kokosowego, polać ciasto, poczekać aż zastygnie.
  • Pałaszować ze smakiem!

Ciasto jest bardzo proste w wykonaniu, trudno zrobić coś źle, bo nawet kolejność dodawania skłądników nie jest sztywna i o ile wszystko w końcu znajdzie się wymieszane w jednej misce, to powinno wyjść. 🙂

Tak wygląda ciasto cukiniowe tuż po upieczeniu:

Zdjęcie6831

 

 

 

 

 

 

 

Niestety, nie zdążyłam zrobić fotki ciasta oblanego czekoladą, bo zniknęło, zanim się obejrzałam… Na obrazku na górze posta jest kawałek specjalnie dla mojego dziecka – bez dżemu i polewy.

Życzę smacznego i pozdrawiam! 🙂

bookmark_borderCiasto mocno czekoladowe! :D

Lubicie czekoladę? Ja też 😀
Śmiem twierdzić nawet, że jestem czekoladocholokiem do tego stopnia, że moje dziecko dostawało czekoladowe mleczko od mamusi, bo w moim organizmie jest tak wysokie stężenie czekolady 😀 Kiedyś tak mi się marzyło ciasto czekoladowe, że jak byłam w pracy na 12-godzinnym dyżurze, to mój Małż sam wyprodukował dla mnie takowe, choć NIGDY wcześniej nie miał do czynienia z samodzielnym pieczeniem czegokolwiek. Mój bohater! Do tej pory wspominam to z rozrzewnieniem…. <3
Kiedy rok temu przeszłam na dietę bezglutenową, to chyba największą tęsknotę w moim sercu budził nie chleb, ale właśnie słodkie wypieki. Jak już pisałam w „Bezglutenowym wyzwaniu” <klik>, wiadomo że takie ciacho nie będzie pachniało i smakowało jak to z mąki pszennej. Czyżbym miała powiedzieć „Żegnaj, ciasto czekoladowe”? Nie… wiadomo, że nie będzie takie samo, ale nikt nie powiedział, że może smakować lepiej! A może. Dziś Wam to udowodnię.

A zatem wyciągnijcie z lodówki oraz zakamarków spiżarki:

  • 400 g zachomikowanej gorzkiej czekolady (takiej co najmniej 60%, a im więcej kakao, tym lepiej),
  • ok. 130 g oleju kokosowego + łyżka do polewy,
  • 6 jaj,
  • słodzidło: u mnie ksylitol lub stewia (odpowiednik ok. 100 g cukru),
  • opcjonalnie 3 łyżki mąki kukurydzianej*.

Zdjęcie6752

No to do dzieła:

  1. Rozpuścić olej kokosowy, a do niego włożyć 300 g połamanej czekolady i mieszając na małym ogniu również roztopić.
  2. Zestawić z palnika i czekając aż ostygnie oddzielić białka od żółtek.
  3. Ubić pianę z białek na sztywno (świetnie robią to dzieci, wiem z autopsji 😉 )
  4. Do przestudzonej czekolady z tłuszczem dodać żółtka i słodzidło, a potem wszystko wymieszać.
  5. Delikatnie do masy wmieszać pianę.
  6. Naczynie żaroodporne wysmarować tłuszczem kokosowym i przelać do niego masę.
  7. Piec w temp. 160 stopni z termoobiegiem ok. 25-30 min. Bez termoobiegu 180 stopni do 40 min.
    Ja sprawdzam patyczkiem, ale skoro ciasto ma być truflowate, to wiadomo, że z lekka będzie się do niego kleić. Byle nie pływało. 😉
  8. Wystudzić ciasto. Zimne okroić dookoła nożem, nakryć naczynie żaroodporne talerzem i obrócić je do góry dnem, żeby ciacho wypadło.
  9. W rondelku roztopić łyżkę oleju kokosowego, do niego włożyć połamaną czekoladę i rozpuścić.
  10. Polać ciasto i poczekać aż zastygnie.NASZE CIASTO CZEKOLADOWE GOTOWE DO KONSUMPCJI! 😀
  11. Kroić na nieduże (!) porcje i delektować się smakiem tej czekoladowej bomby. B-)

Zdjęcie6772

Z uwag praktycznych:

  • zdarza się, że tabliczki czekolady mają niestandardową gramaturę, np. 90 g, to się nie przejmować, że będzie o 40 g mniej niż w przepisie, i tak ciasto wyjdzie,
  • czasem macie jakąś napoczętą tabliczkę, też się nie przejmować, jak będzie trochę więcej, to będzie więcej nieba w gębie ;),
  • czasem ciasto pęka w trakcie pieczenia – właśnie dlatego przewracamy je do góry dnem, żeby było ładne i gładkie, a jak nie będzie, to polewa zakryje niedoskonałości ;).

Pozdrawiam i życzę smacznego!

 

*Jeśli chcemy ciasto o konsystencji trufli, pomijamy mąkę, jeśli chcemy bardziej zwarte niż kremowe, dodajemy mąkę.

bookmark_borderLato = wakacje = gofry!

Nie znam takiego, co by się gofrom oparł. 😉
Musiałam zatem stworzyć jakiś bezglutenowy przepis, bo choć Małż mój i Dziecię nie są bezglutenowi, to nie mogłabym przecież dla nich piec i zdobić całych stosów tych pyszności, a samej obchodzić się jedynie smakiem. 😉 Dlatego dziś kulinarnie wybieramy się na wakacje pod palmami. 😉

Składniki:
1 szklanka mąki ryżowej
1 szklanka mąki kukurydzianej
1 łyżeczka proszku do pieczenia (bezglutenowy)
3 łyżki ksylitolu (oczywiście można pominąć)
1 szklanka wody / mleka roślinnego / pół szklanki mleka koziego z połową szklanki wody
4 łyżki oleju
kilka kuleczek wyciągniętych z laski wanilii
3 jajka (mogą być też 2 żółtka i 3 białka)
olej do smarowania gofrownicy
owoce do dekoracji – dowolne

Wykonanie:
Rozgrzewamy gofrownicę. 😉
1. Do miski wlewamy wodę / mleko i dodajemy jedno całe jajo. Mieszamy.
2. Olej wlewamy do rondelka i wsypujemy do niego kuleczki z laski wanilii i chwilę podgrzewamy, żeby uwolnić aromat. Dodajemy do jajek i wody / mleka
3. Rozbijamy jaja i oddzielamy białka od żółtek. Żółtka dodajemy do pozostałych składników, a białka ubijamy na sztywno.
4. Do pierwszej miski dodajemy proszek do pieczenia, ksylitol i mąki w niewielkich ilościach i mieszamy wszystko tak, by nie było grudek.
5. Do masy dodajemy po łyżce ubitą pianę i delikatnie mieszamy. Konsystencja ciasta przypomina gęstą śmietanę.
6. Płytki gofrownicy smarujemy olejem za pomocą pędzla i wykładamy porcje ciasta na nasze gofrowe kształty. Ja piekę ok. 3-4 min., ale wszystko zależy od gofrownicy. Każdy musi wyczuć swoją „maszynę szczęścia”. 😉

Z uwag technicznych:
– słodzidła spokojnie można pominąć, ponieważ jak zrobimy fajny dodatek np. w postaci musu owocowego, to nie brakuje słodyczy;
– ja smaruję gofrownicę olejem z obu stron co drugi raz, ale jeśli nie chcą się odklejać, to albo trzeba smarować za każdym razem albo spróbować podważyć drewnianą łopatką brzeg;
– moja gofrownica pochodzi Lidla. Oprócz lwa, słonia i żyrafy, są jeszcze zwierzątka morskie 😉
– jeśli zakup gofrownicy dopiero planujecie pod wpływem cieknącej właśnie ślinki, to koniecznie zwróćcie uwagę, by jej moc nie była niższa niż 800W, a najlepiej, by miała ok. 1000W. W przeciwnym wypadku gofry mogą się nie dopiekać i zamiast być chrupiące, będą gumowate.

SMACZNEGO!

P.S. Mój mus, który znikł tak szybko, że nie zdążyłam go nawet sfotografować:
– 0,3 kg truskawek,
– banan,
– garść winogron,
– 2 łyżki siemienia lnianego.

bookmark_borderMocno czekoladowe babeczki z truskawkami

Dziś coś specjalnego dla łasuchów na pełnię sezonu truskawkowego. 🙂 Mój najnowszy przepis na babeczki. Wybaczcie, jako pasjonatce poprawności języka polskiego, angielskie słowo na „m” mi nie leży, przez gardło ciężko przechodzi, zatem na klawiaturze też sobie daruję jego wystukiwanie.


Składniki:
150 g mąki gryczanej
70 g mąki kukurydzianej
30 g amarantusa ekspandowanego (tzw. poppingu)
1/2 łyżeczki sody
2 łyżeczki proszku do pieczenia bezglutenowego (warto zwrócić na to uwagę, jeśli ktoś świeżo przeszedł na bg i jeszcze szuka bezpiecznych dla siebie produktów)
2 czubate łyżki kakao

2 jajka
80 ml oleju
250 g owoców (u mnie 6 truskawek pokrojonych w ćwiartki, 3 nieduże naktarynki pokrojone na kawałki, pół rozgniecionego banana)
4 łyżeczki ksylitolu lub więcej rozgniecionych bananów;)
pół szklanki wody

Wykonanie:
1. W jednej misce mieszamy wszystkie składniki suche.
2. W drugiej misce mieszamy wszystkie składniki mokre.
3. Dodajemy suche składniki do mokrych i mieszamy wszystko do połączenia się w miarę w jadnolitą masę.
4. Przekładamy masę do foremek.
5. Pieczemy ok. 30 min. w 160 stopniach z termoobiegiem lub w 180 stopniach z dwiema grzałkami (dolną i górną.)

SMACZNEGO!

bookmark_borderZielony koktajl mocy

2 banany

2 jabłka
2 kiwi
150 g posiekanych świeżych liści szpinaku lub rozmrożony „brykiet”
1 zielony lub żółty grejpfrut
*2 łyżki siemienia lnianego
woda źródlana lub mineralna
1. Wszystkie owoce umyć, obrać, wyciąć gniazda nasienne, z grejpfrutów można usunąć białe błonki, ale nie polecam tej praktyki, gdyż zawierają one bardziej trwałą formę formę wit. C, więc warto je jeść! Ale jeśli ktoś nie toleruje ich goryczy, to na początek można część usunąć, a część zostawić. Z czasem przyzwyczaimy się do ich smaku i będziemy zjadać jak pozostałą część miąższu. 😉
2. Wszystko wrzucić do blendera, zalać wodą i zmiksować. Wody dodajemy w zależności od upodobań – więcej: będzie koktajl do picia; mniej: mus do jedzenia. Co, kto lubi 🙂
Można pić od razu lub odczekać kilka godzin, wtedy nasiona lnu napuchną i będą przyjemnie strzelać podczas rozgryzania. Uwielbiam to! 😉

SMACZNEGO!

* Siemię lniane należy kupować jako całe nasiona, a nie zmielone, ponieważ po zmieleniu bardzo szybko się utlenia, tracąc częśc swych cennych właściowści. Dlatego, jeśli chcemy użyć mielonego, to mielmy sami w młynku do pieprzu lub do kawy tuż przed podaniem np. w sałatce. 😉
Zawiera ono kwasy omega-3, witaminy B1, B6, E, cynk, magnez, żelazo… Obniża poziom cukru we krwi, reguluje pracę jelit, wpływa na prawidłową pracę serca, mózgu i poprawia pamięć. Samo zdrowie! 🙂