bookmark_borderTaneczne warsztaty „Ale dzidziuś!” – 20.12.2016 r.

Wiecie już, że uwielbiam tańczyć, prawda? Kocham też śpiew i muzykę, bo bez niej nie byłoby tańca, lubię różne rytmy, zwłaszcza te latynoskie (salsa i bachata <3), ale też klasyczne (walc angielski i wiedeński… mmm…. rozmarzyłam się… 😉 ) Z resztą nie trudno się domyślić, że właśnie dlatego przez ładnych kilka lat byłam instruktorem zajęć tanecznych dla przedszkolaków, skoro sama jako dziecko i nastolatka trenowałam taniec towarzyski oraz współczesny, a na studiach salsowałam co najmniej tyle samo, ile się uczyłam :-P. Z tego też powodu na warsztatach, które prowadzę jest tak dużo muzyki, tańca, śpiewu, zabaw ruchowych przy muzyce, tworzenia instrumentów oraz wydobywania dźwięków. Idąc tym tropem, ostatnie zeszłoroczne zajęcia „Ale dzidziuś” zdecydowanie były właśnie taneczne!

Taneczne początki w łonie mamy

Nawet najmniejsze dzieci już w łonie matki są wrażliwe na dźwięki, czego specjalnie udowadniać nie trzeba, gdyż chyba każda mama doświadczyła kopniaka z brzucha w efekcie jakiegoś głośnego dźwięku lub po prostu usłyszenia przez maluszka znajomego głosu.

Przetestowałam to osobiście jeszcze w inny sposób.Otóż, w ciąży codziennie słuchałam jednej z trzech płyt, które bardzo lubiłam. Była to muzyka dla niemowląt i dzieci, ale skomponowana tak, że nie drażniła jednocześnie dorosłych uszu rodzica. 😉 Łączyłam więc przyjemne z pożytecznym. Kiedy urodził się Mały S. i nie wiadomo było, co mu dolega, dlaczego jest zły, co mu nie pasuje i co go drażni… włączałam płytę. I co? W trzy sekundy zazwyczaj dziecko było… ODPRĘŻONE i spokojne!

Czy z niechodzącymi dziećmi można w ogóle tańczyć? Zapyta pewno teraz wielu. Ależ oczywiście, że tak. Wspominałam o tym już ostatnio tu <klik>. Dziecko w łonie mamy przecież „tańczy”, fika koziołki i jest bujane w wodach płodowych. Ono to uwielbia i go uspakaja, a jeśli dołożymy do tego jeszcze znane od początku życia dźwięki, to już mamy przepis na uspokojenie niemowlaka!

Już od jakiegoś czasu włączałam do naszych warsztatowych zajęć muzykę i tańce, ale tym razem było ich naprawdę sporo! Oczywiście było „Kółko graniaste” z przewracaniem się, buziakami i łaskotkami oraz „Poruszanka”, której fragment można obejrzeć na FB. 😉

Oprócz tego było nam „Zimno, zimno”, więc się rozgrzewaliśmy. Śpiewnie zgadzaliśmy się ze sobą „tak, tak, tak” albo mówiliśmy „nie, nie, nie”. Poznaliśmy też malutkiego krasnoludka, z którym wymasowaliśmy brzuszki. Nasze taneczne podróże zaprowadziły nas także do lasu, gdzie zamieniliśmy się w niedźwiadki oraz ich mamy zagrzebane na zimę w swoich gawrach, a po powrocie wszystkie nasze ubrania były tak brudne, że trzeba było włączyć utwór „Praczki” i razem z nimi doprowadzić się do porządku. 😉

 

Taneczne zabawy i nie tylko!

Da się ułatwić porządki z niemowlakiem? Ależ oczywiście! Z tej okazji była zajęciach przedświąteczna „jazda na szmacie”, która dzieciom wyjątkowo przypadła do gustu. 😉 Zawinęliśmy również kilka kocykowych krokietów na świąteczne stoły. 🙂

Oprócz tego odkrywaliśmy możliwości dźwiękowe pachołków, przez które mówiliśmy lub z których słuchaliśmy dochodzących dźwięków głosu mamy. Jak się okazało jest to pomoc doskonała, ponieważ może być także budulcem wspaniałych wież lub świetną czapeczką, a nawet butem czy rękawkiem. 😉

Stymulacja dotykowa

Co prawda tym razem nie było „ciaprania”, ale jakaś stymulacja zmysłu dotyku pojawić się musiała. Tym razem wybrałam do tego folię bąbelkową. W tym celu wykorzystałam – uwaga, uwaga – trzy rodzaje folii. Wiedzieliście, że jest ich kilka? Ja znalazłam w sumie trzy:

  1. zwyczajną – o drobnych bąbelkach, z jednej strony gładką,
  2. gładką  – również o drobnych oczkach, ale z obu stron gładką. Jest nieco sztywniejsza od tej pierwszej, bąbelki trudniej pękają,
  3. o dużych, naprawdę DUŻYCH bąblach.

Moim pomysłem na zabawę było czworakowanie po folii lub owijanie się nią, ale dzieci wolały samo owijanie, „pożyczanie” sobie nawzajem kawałków lub po prostu szeleszczenie. Ot, różne wizje rzeczywistości się spotkały. 😉

 

Tak upłynęły nam ostatnie, taneczne warsztaty „Ale dzidziuś!” w 2016 roku. Większość zabaw została uwieczniona na fotografiach, których jeszcze więcej w galerii na końcu posta. Niestety, nie wszystkie, ponieważ kiedy tańczymy, to ręce zajęte mam najczęściej animacją i nie ma możliwości, by jeszcze pstrykać zdjęcia, choć czasem coś uda się zrobić, a nawet nakręcić filmik, ale te do zobaczenia są na fb <klik>.
A tymczasem zapraszam do oglądania fotek. 🙂

Pozdrawiam i życzę wszystkim dużo tańca i muzyki w tym 2017 roku! 🙂

P.S. kolejne warsztaty już jutro, czyli we wtorek 3 stycznia. Jeśli masz ochotę dołączyć do grupy ze swoim Maluszkiem, napisz lub zadzwoń. Wszystkie dane znajdziesz w zakładce „KONTAKT/WSPÓŁPRACA” <klik>. Możesz także skontaktować się ze mną przez fanpage bloga na Facebooku: www.facebook.com/AleZjawa
Galeria zdjęć:

Galeria zdjęć:

bookmark_borderGluciate warsztaty „AD!AM!” – relacja 1.12.2016 r.

Dzieci uwielbiają poznawać świat zmysłami. Wszystkimi. Pierwszym, który się u nich rozwija, już w łonie mamy, jest dotyk. Więcej o nim przeczytać możecie tu <klik>, a tymczasem skupmy się na tym, co dotyk stymuluje: różne ciekawe substancje i faktury. Zapraszam zatem na dotykowo – gluciate warsztaty „Ale dziecko! Ale mama!”. 🙂

Sensoryczne puzzle filcowe

Po raz drugi na warsztatach pojawiły się filcowe puzzle sensoryczne, które przedstawiałam już tu <klik>. Tym razem jednak zajęliśmy się ich barwą. Każde z dzieci otrzymało zestaw puzzli w dwóch lub trzech kolorach, a ich zadaniem było klasyfikowanie poszczególnych obrazków do odpowiednich zbiorów. Jednocześnie poszerzaliśmy słownictwo poprzez nazywanie przedmiotów przedstawionych na filcowych kartach, a małe paluszki stymulowane były poprzez dotyk krawędzi obrysów puzzli.

Gluciate zabawy

Puzzle to jednak był zaledwie przedsionek raju, który czekał na dzieci tego dnia. 😉

Grupa poranna miała okazję podotykać gluciate zawartości misek. Skąd się wzięły? Ano najpierw każde z dzieci otrzymało miednicę z ciepłą wodą, a następnie miarkę specjalnego proszku, który w ciągu kilku minut zamienił tę wodę w koloroy i pachnący żel! Dzieci były oczarowane tą zamianą. Wkładały do niej ręce, przekładały z miejsca na miejsce, rzucały, formowały kulki… Tak bardzo podobało im się taplanie w tym niespotykanym, galaretowatym, a jednak ziarnistym żelu, że niektórzy zapakowali sobie swoją porcję do domu, by tam kontynuować zabawę!

Z kolei grupa popołudniowa bawiła się w „niezatapialne skarby”, jak dzieci podczas warsztatów „Ale dzidziuś”, z których relacja tu <klik>. Była jednak pewna zasadnicza różnica: starsze dzieci same wybierały, co chcą umieścić w swoich butelkach i rzeczywiście to robiły. Do wyboru były spinacze biurowe, kolorowe piórka, plastikowe łyżeczki, kolorowa fasola, groch… Kiedy butelki były już pełne skarbów, przyszedł czas na gluciate wypełnienie. Po kolei każdą butelkę napełnialiśmy do połowy krochmalem, mieszaliśmy dokładnie z sypką zapartością i dopełnialiśmy aż po samą zakrętkę. Takie butle dzieci zabrały ze sobą do domów.

Śnieżne obrazki

Ostatnią już dotykową stymulację tego dnia zapewniła praca plastyczna z użyciem silikonowego wypłenienia pościeli, które przypomina delikatny, śnieżny puch. 🙂

Najpierw dzieci z mamami wydzierały z papieru różne kształty, a następnie przyklejały je tworząc różne scenerie, jak np. lasu czy ulicy. Na koniec wszyscy pokrywali swoje obrazki warstwą białego, śnieżnego puchu. Tak powstały kolejne dzieła do domowych galerii. 😉


Zabawy ruchowe

Dla urozmaicenia wszystkich zabaw oczywiście było mnóstwo tańca, ale o tym pisać nie trzeba, bo to przecież wiadomo. 😉 Wspomnę tylko, że znów wróciły do nas kolorowe wstążki, które cieszą się nie słabnącą popularnością do tego stopnia, że niektórym „Ale dzieciom” nie wystarcza jedna, bo fajnie, kiedy każda ręka ma swoją.

 

Grupa poranna pobawiła się także w slalom gigant pomiędzy pachołkami we fluorescencyjnych kolorach. Właśnie ze względu na te „żarówiaste” barwy wszyscy uczestnicy po kilkukrotnym pokonaniu toru przeszkód, mogli pobawić się nimi w dowolny sposób. Jedni zakładali je na głowy jak czapeczki, inni przez nie oglądali świat, a jeszcze inni mówili jak przez megafon.

W ten sposób upłynęło nam 90 min. zabawy. Jeśli macie ochotę na więcej, to zapraszam do obejrzenia zdjęć w galeriach na końcu posta. A gdyby ktoś zechciał dołączyć do porannej lub popołudniowej grupy wraz ze swoim dzieckiem, to proszę o kontakt mailowy, telefoniczny <klik> lub przez wiadomość na facebookowym profilu <klik>.

Pozdrawiam!

 

Galeria z zajęć porannych:

Galeria z zajęć popołudniowych:

bookmark_borderOstatnie wakacyjne warsztaty „Ale dziecko! Ale mama!” 23.08.2016 r.

No i stało się: ostatnie wakacyjne warsztaty „Ale dziecko! Ale mama!” za nami. Co działo się tym razem?

Znów było wielkie kocowanie, czyli zawijanie dzieci w naleśniki oraz ich rozwjanie, przykrywanie przez mamy i samodzielne rozkopywanie małych gagatków, była także morska przygoda, w czasie której pływaliśmy sobie wpław, ale gdy pojawiał się rekin, trzeba było szybko uciekać na wyspę.

DSC_0011

DSC_0014

Plastelina w ruch!

Po tej dawce zabaw ruchowych, przyszedł czas na zmagania plastyczne. Tym razem robiliśmy wazoniki / słoiczki na przyprawy / pojemniczki na przekąski i ważne dziecięce gadżety. Do wyboru, do koloru. 🙂 Każde z dzieci wybrało sobie słoiczek według własnych upodobań – mniejszy lub większy, węższy lub szerszy i razem ze swoją mamą zdobiło go za pomocą plasteliny. Zabawa tak bardzo wciągnęła dzieci, że nawet nie zauważyliśmy, kiedy upłynęła pierwsza godzina warsztatów, a zaplanowanych było jeszcze mnóstwo innych zabaw!

DSC_0027

 

DSC_0036

DSC_0041

Pachołki to jest coś!

Tym razem na naszych materacach pojawiły się pachołki, żeby w parze ze swoją mamusią pokonać prawdziwy slalom gigant! Pary mama i dziecko ustawiły się jak sportowcy na linii startu i kolejno wykonywały ćwiczenie – na początek zwykły slalom na piechotę, potem z okrążaniem każdego pachołka, następnie na czworakach, a w końcu tyłem!

Po tej zabawie, w całości animowanej, dzieci W KOŃCU mogły wziąć pachołki do rąk i pobawić się nimi samodzielnie według własnego pomysłu. To był czad! Zakładanie na głowy, ręce i nogi sobie i innym, oglądanie sali jak przez lunetę, mówienie jak przez tubę, słuchanie mowy innych, zabawy w czarownice i czarowników. Wydawało się, że mogliby tak bez końca. 😉

DSC_0052 DSC_0053 DSC_0069DSC_0061 DSC_0063

Tany, tany!

Następnie zaproponowałam uczestnikom warsztatów trochę muzyki i tańca. Nasze głowy mówiły „tak”, „nie” oraz wesoło się kręciły. Ponadto było znane chyba wszystkim „Kółko graniaste” oraz podobna do niego zabawa „taniec z upadaniem” w rytmie twista. Była też zabawa pt. „Rób to, co ja”, która polegała na wzajemnym naśladowaniu swoich ruchów.

Na koniec znów wróciliśmy do zajęć plastycznych. Tym razem, wykorzystując rolki po papierze toaletowym, wykonywaliśmy lunety. Najpierw trzeba było dobrać odpowiedni rozmiar i kolor papieru, ewentualnie go dociąć, później posmarować rolkę klejem i ją obłożyć. Następnym krokiem było zdobienienie – w ruch poszły dziurkacze, piankowe naklejki i mazaki. Pomysłów dzieci miały mnóstwo, a co jedna powstała luneta, to bardziej kolorowa!
DSC_0111

DSC_0113

 

Tak oto zakończyły się ostatnie wakacyjne warsztaty „Ale dziecko! Ale mama!”. Już za nimi tęsknię! Na kolejne zapraszam dopiero w połowie września. Już nie mogę się doczekać, a Wy?

Oczywiście więcej zdjęć jak zwykle jest w galerii pod postem. Zapraszam do podziwiania!

Pozdrawiam!