Mój eM., jego siła przebicia i mój blog

Kochani!
Nie wiem, czy wiecie, ale… mogę zacząć pisać blog!
Serio, nie żartuję. Wszystko dzięki Szymon i każdemu, kto zaufał mu… w ciemno (ma facet dar przekonywania, co nie? Już wiecie, czemu został moim eM. 😉 ).

Uzbieraliście wspólnie na Facebooku 700 polubień fanpage’a bloga, który jeszcze nie istniał. Co więcej – fp był założony bez mojej wiedzy, a umowa była taka: będzie 700 lajków, zacznę pisać blog.  Tutaj link do posta mojego eM, który założył wspomniany fp, zanim się o tym dowiedziałam(!): https://www.facebook.com/AleZjawa/posts/1852289681664917?match=xbxvbmE%3D .
Od tego wszystko się zaczęło i przerosło chyba najśmielsze oczekiwania wszystkich, ze mną na czele, bo liczbę 700 wymieniłam mówiąc: „Muszę podać coś nierealnego… niech będzie 700!”.

Mocno się zdziwiłam, kiedy okazało się, że Wasze poparcie rośnie w siłę z dnia na dzień. Pisali do mnie znajomi, żebym już się tak nie opierała i wzięła się do roboty. Koleżanka powiedziała nawet, że jak ja zacznę blogować, to ona założy sobie konto na FB (Ola, wciąż trzymam Cię za słowo! 😛 ).
Początkowo nie chciałam – przede wszystkim bałam się, że nie dam rady, że nie potrafię, że nie poradzę sobie z krytyką, że nie będę potrafiła bronić swoich argumentów, że braknie mi umiejętności z zakresu obsługi social mediów, że… długo by wymieniać.

Koniec końców (hasło mojej przyjaciółki z czasów licealnych – pozdrawiam, $ledziku, gdziekolwiek w świecie teraz jesteś!), blog zaczęłam prowadzić, kiedy na liczniku było trochę ponad 200 polubień, bo kiedy zobaczyłam to wsparcie znajomych oraz znajomych naszych znajomych, nie mogłam postąpić inaczej.  Schowałam lęki do kieszeni, pomyślałam „raz kozie śmierć”, wzięłam głęboki oddech i usiadłam przed komputerem. Dobry pocztek, nie?

Potem było trochę trudności, ale jak wiadomo, nie od razu Kraków zbudowano.

Dziękuję Tobie, mój eM!

Nie miałam pojęcia o pisaniu postów, dodawaniu i szukaniu darmowych zdjęć, domenach, hostingach, SEO i milijonie innych rzeczy. W głowie mnóstwo rzeczy do powiedzenia, pomysłów na artykuły, ale umiejętności trochę brak, żeby to zrealizować. Wszystkiego nauczył mnie mój eM. Ten blog, to jego dzieło od strony formalnej. On jest moim głównym motorem i wsparciem. On wie, jak przetransportować blog z bloggera na wordpressa, jak znaleźć dobre grafiki, itp. Dziękuję Ci, Szymonie za Twój wkład w ten mój skrawek internetowej przestrzeni! :*

Dziękuję Tobie, mój Czytelniku!

A Wam, Kochani, dziękuję za zaufanie, zaangażowanie, każdy komentarz, polubienie, wiadomość prywatną z prośbą o poradę lub z podzieleniem się jak Wasza Pociecha się rozwija, jak pokazuje, czego nauczyła się na warsztatach lub jak bawiła się w domu pod wpływem blogowej inspiracji. Jesteście moją siłą napędową, wiatrem w żagle, ogromną radością i dumą zarazem. Tak, Ty – mamo, ciociu, babciu, tato, pedagogu czy nauczycielu, Ty – moja znajoma lub nie cierpiąca na chorobę Hashimoto, Ty – osoba na diecie bezglutenowej czy beznabiałowej jak ja. Każdy z osobna w kontakcie osobistym na żywo lub przez internet albo telefon.

Tak oto ja, blogująca mama i pedagog z Hashi, kończę ten rok.
Jeszcze raz dziękuję i polecam się na przyszłość tutaj na blogu, na facebookowym fanpage’u Ale Zjawy , na warsztatach i na kawie , a tymczasem życzę cudownego 2017 roku!

Do siego roku, Kochani!

P.S. A to mrowie kolorowych piłeczek na zdjęciu we wstępie, to te wszystkie moje pomysły na zabawy, wiedza pedagogiczna oraz ciekawostki żywieniowe… Już wiecie, czemu miałam pisać blog? Bo mój eM już tego chyba nie mógł słuchać 😛