Zeszyt przedszkolnych piosenek i wierszyków
Uwielbiam pamiątki. Robię mnóstwo zdjęć Małemu S., raz w roku je przeglądam hurtem, a potem wybieram – bagatela – jakieś 300 i wywołuję. 😛 Oprócz chwil zatrzymanych w kadrze, lubię też pamiątki przypominające klimat danego wydarzenia: pierwsza stokrotka przyniesiona w małej łapce mojego Synka razem z jego Tatusiem, a moim Małżem, bilety wstępu (np. z pierwszej wizyty w kinie), patyk znaleziony nad rzeką, kiedy budowaliśmy system kanałów, etc. Sentymentalna mamuśka ze mnie. 😛 Cóż począć – trzeba z tym jakoś żyć. 😉
Jakiś czas temu dzieliłam się z Wami swoimi przemyśleniami na temat niewiedzy o tym, co u mojego dziecka, kiedy go nie widzę, bo jest w przedszkolu <klik>. Dziś chciałam przekazać Wam mój sposób na zapamiętanie tego, co dziecko co dzień przynosi z placówki w swojej głowie i na ustach – a mianowicie wierszyki i piosenki, których uczy się na zajęciach.
Nie jest to nic skomplikowanego, ale entuzjastyczna reakcja mojej znajomej uświadomiła mi, że może warto pokazać innym ten prosty i skuteczny patent. Jest nim… uwaga, uwaga…
ZESZYT!
Ta da da. 😉
Tak wiele, a tak niewiele zarazem. Bynajmniej, nie było to nic planowego. Powstanie tego zeszytu to raczej wypadkowa spontanicznego działania Małego S. w szufladach z przyborami szkolnymi oraz przynoszonych z przedszkola karteczek z tekstami piosenek i wierszyków, których dzieci uczą się w danym miesiącu.
W jednej z szuflad S. znalazł zeszyt z okładką, która bardzo przypadła mu do gustu. Po dokładnym obejrzeniu i omówieniu, obrazka z okładki zaczęliśmy się zastanawiać, do czego ten zeszyt mógłby mu się przydać. Wtedy mój wzrok padł na stół, gdzie leżał przyniesiony przed godziną do domu tekst piosenki. Pomyślałam: czemu nie? Będzie pamiątka! 😉
Rozwiązanie jest o tyle fajne, że czasem dzieci wracają z przedszkola, coś nucą, ale brakuje im słów, rodzic chciałby się włączyć, ale nie może, bo nie potrafi. I o ile melodię dziecko może nam wyśpiewać choćby na sylabie „la”, to ze słowami już tak łatwo nie będzie. Czasem można poszukać w „internetach”, ale nie zawsze da się znaleźć. A wtedy można sobie pomóc… zeszytem, w którym mamy wszystkie teksty.
Co do ozdób na poszczególnych stronach – jak widać, moje dziecko ma podejście ascetyczne. 😛 Nie mniej jednak i tak widać, czym teraz interesuje się najbardziej. 😉
W przedszkolu Małego S. prowadzenie takiego zeszytu jest stosunkowo łatwe, ponieważ przed drzwiami sal są koperty. W nich panie umieszczają teksty piosenek i wierszyków, które po prostu wklejam w zeszyt. Z kolei w innym przedszkolu, w którym pracuję, piosenki są po prostu wywieszone przed salą. Owszem, wymaga to trochę większego nakładu pracy, ale można je samodzielnie spisać lub zrobić zdjęcie telefonem. Potem w domu, razem z dzieckiem uzupełniamy zeszyt. Niektóre przedszkola mają również strony internetowe i stamtąd można sobie ściągnąć i wydrukować teksty piosenek i wierszyków. Ot, cała filozofia – zwykły zeszyt, a pamiątka być może na całe życie. 🙂
A czy Wy macie jakieś inne swoje patenty na utrwalenie dziecięcych wspomnień z przedszkola?
Pozdrawiam! 🙂
Świetny pomysł! Rozumiem ten rodzicielski sentymentalizm 🙂 Ja piszę listy do mojej Córci, która ma 15 miesięcy, a listów jest już prawie 50 😉
Dziękuję 😉
A Twoje listy…. mmm… uczucia i myśli na papierze… pięknie! Życzę wytrwałości co najmniej do 18-tki, a nawet i dłużej! Historia pisana życiem. Piękny dar.
Fajny pomysł 🙂 Ja w notesiku zapisuję nasze rozmowy, a w specjalnej bardzo grubej teczce trzymam rękodzieła 🙂 Warto zachować te wspomnienia!
Rewelacja, aż sama zapragnęłam taki posiadać <3
Też taki mam 😉
Świetny pomysł. Zosia chodzi do przedszkola od października i chyba zacznę prowadzić coś podobnego:)