Amarantus – prawdziwa bomba!
Bardzo często w moich przepisach pojawia się amarantus. Był już na przykład tu <klik>, tu <klik> i tu <klik>. Do tej pory jednak za każdym razem miałam na myśli tzw. popping, czyli ekspandowane ziarna tej roślinki. Ekspandowane, czyli poddane działaniu wysokiej temperatury oraz ciśnienia w specjalnym urządzeniu, dzięki czemu zwiększają swoją objętość. Można wtedy jeść je od razu bez żadnej obróbki termicznej. Wszyscy pamiętamy z dzieciństwa ryż „dmuchany”, prawda? To właśnie ta technologia. 😉
W tej chwili na rynku jest całe mnóstwo różnych ziaren dostępnych w tej formie. Z bezglutenowych to właśnie amarantus (inaczej szarłat), ryż, gryka, a także… osławiony popcorn, czyli kukurydza. Są też inne, ale zawierające gluten, więc nie dla osób, które go unikają: pszenica, orkisz, żyto. Naprawdę jest w czym wybierać.
Wrócę jednak do amarantusa
Jest to roślina nazywana pseudozbożem, ponieważ jej klasyfikacja botaniczna nie pozwala na zaliczenie do zbóż, ale nie będę bawić się tutaj w botanika i na tej informacji biologicznej poprzestanę. 😉 Jadalne są liście niektórych i nasiona innych gatunków tej rośliny (60% odmian to chwasty).
Amarantus jest bogatym źródłem ŻELAZA – ma go w sobie 5 razy więcej niż osławiony szpinak i jest źródłem bardzo dobrze przyswajalnego białka. Z minerałów, które zawiera należy wspomnieć jeszcze wapń, magnez, fosfor i potas. Zawiera witaminy z grupy B, oraz A, C i E.
Amarantus ma specyficzny smak. W pierwszej chwili wielu osobom nie przypada do gustu. Zwłaszcza smak gotowanych nasion, stąd lepiej zacząć od poppingu lub mąki. Ja dodaję jednego lub drugiego do wypieków po kilka łyżek. Dzięki temu zyskujemy lekko orzechowy aromat, który wielu zastanawia: co też to jest. 🙂 Poza tym, popping świetnie sprawdza się jako posypka do zup – kremów, panierka do mięsa, ryb czy też… bananów, a nawet dodatek do musli, itp.
Z nasion produkuje się wspomniany wcześniej popping, a także mąkę. Można kupić również nasiona przeznaczone do gotowania, które można wykorzystać do sałatek, zapiekanek i placuszków, na które przepis poniżej:
Porzebujemy:
3 jajka,
150 g ugotowanych według instrukcji na opakowaniu nasion amarantusa,
2 marchewki,
1 pietruszka,
por,
przyprawy – lubczyk, kurkuma, sól himalajska, pieprz,
olej do smażenia.
Wykonanie:
- Obrać marchew i pietruszkę.
- Zetrzeć je na grubych oczkach.
- Pokroić por na cienkie plasterki i dodać do startych warzyw.
- Dodać ugotowany amarantus i jajka.
- Wszystko dokładnie wymieszać.
- Doprawić do smaku ziołami oraz szczyptą soli i pieprzem.
- Rozgrzać olej na patelni i smakżyć niewielkie placuszki po kilka minut z każej strony aż będą rumiane.
Smacznego! 🙂
P.S. wybaczcie brak fotki upieczonego stosiku placuszków, ale… nie zdążyłam jej zrobić, bo zniknęły!
Nie wiedziałam, że to taka piękna roślina 😉 Fajny, prosty przepis – przetestuję na pewno!
Bardzo ładna. 🙂 Jedna z firm ma na opakowaniu jego zdjęcie, ale rzeczywiście nie ma tej perspektywy i nie widać, jaki to duży krzew.
Testuj na zdrowie! 🙂
Uwielbiam to cudo <3
To jesteśmy już dwie 🙂
Bardzo często go podjadam, idealny do dań na słodko i słono:) Pozdrawiam 🙂
Dokładnie – dobry do każdego rodzaju potraw.
Placuszki na pewno pyszne więc nic dziwnego, że zniknęły! Ja też czasami nie zdążę zrobić zdjęcia 🙂
My najczęściej używamy amarantusa ekspandowanego, do owsianki, do koktajli i do ciasteczek najlepszy!
O tak – w ciasteczkach! Właśnie chrupiemy czekoladowe z jego dodatkiem. 😉
Amarantus do bardzo dobre, zdrowe zielsko! Właśnie mam w domu i kombinuję, co tu z nim zrobić… Połączenie z pietruszką bardzo mi odpowiada.
Oj tak, korzeń pietruszki jest bardzo smaczny. Głównie ze względu na swą… słodycz, prawda? 🙂
Czyli na diecie bezglutenowej można spokojnie po niego sięgać? Przyznam, że jeszcze nie próbowałam z nim robić jedzenia 🙂
Tak, oczywiście. Amarantus jest bez glutenu. Przy diecie bezglutenowej mocno poszerza możliwości. 😉
Mąka, płatki, popping… Poprawia konsysntencję wypieków!
Udanych eksperymentów. 🙂